Książki czy audiobooki?

książki czy audiobooki

Książki czy audiobooki? Kiedyś odpowiedziałabym na to pytanie bez zastanowienia: książki.

Książki towarzyszyły mi od wczesnego dzieciństwa, można powiedzieć, że wyrosłam w ich uwielbieniu. Miłość do nich zaszczepiła mi mama, która dbała, aby nasza biblioteczka zawsze była pełna. Kiedy byłam nastolatką, kupowała mi naprawdę sporo książek, choć w tamtych czasach nie było to łatwe. Księgarnie nie były tak obficie zaopatrzone jak teraz, a zdobycie naprawdę ciekawego egzemplarza graniczyło niemal z cudem.

Wakacje spędzałam poza domem, dzieląc ten czas między kolonie, a wizyty u dziadków. Dziadek Stanisław, tata mojej mamy, kochał książki i on również tę miłość przekazywał nam, wnukom. Wchodząc do mieszkania dziadków pierwsze, co rzucało się w oczy, to stojąca w korytarzu biblioteczka. Była po brzegi wypełniona, a każda książka, starannie obłożona szarym papierem, stała równiutko w rzędzie. Wszystko to wyglądało doskonale i tak idealnie, że wydało się, iż nikt tych książek nie może choćby dotknąć. Nic bardziej mylnego! Dziadek zachęcał do czytania i pozwalał do woli przeglądać te skarby. Wiedział przecież, że nie dotknę niczego brudnymi rękami, nie będę zaginać kartek, czy ślinić palców (bleee…), aby przerzucać strony.

Dorastałam z książkami, a one ze mną

Potem dorosłam na dobre, ale nie wyrosłam z książek.

Kiedy moje dzieci były małe, wolne chwile spędzałam z książką w ręce, a moja własna biblioteczka rozrastała się. Przyznaję, to był czas mało ambitnej lektury, ale wszystkiego warto spróbować, prawda?

Czas pędził, życie zmieniało się jak w kalejdoskopie…

Po wielu życiowych burzach i zawieruchach znalazłam swój świat z dala od miejskiego zgiełku. Moja biblioteczka zaczęła się znowu rozrastać, momentami w zawrotnym tempie. Jednak… coraz mniej czasu mam teraz na czytanie. Jedna z moich przyjaciółek opowiadała, że słucha audiobooków. Ona też mając niewiele tzw. wolnego czasu i wielką potrzebę czytania, poszukiwała sposobu, aby to pogodzić. W ten sposób i na mnie przyszła pora, kiedy to odkryłam uroki odsłuchiwania zamiast czytania.

książki czy audiobooki

Książki czy audiobooki – czy audiobooki są lepsze od tradycyjnych książek?

Nie podjęłabym się tak kategorycznej oceny. Każda forma ma swoje zalety i wady, każda pasuje do określonych sytuacji i ludzi. Moim zdaniem jeśli któraś z dróg prowadząca do poznawania, pasuje w danym momencie bardziej niż inne, warto nią iść.

Klasyczna papierowa książka zdaje się być idealną w chłodny wieczór. Z kubkiem ulubionego napoju i w towarzystwie przytulnego koca stworzy idealny zespół. Bo, jeśli chodzi o mnie, to czytanie książki jest swoistym rytuałem. Czytając uruchamiamy przecież maksimum wyobraźni, tworząc w głowie obrazy, głosy, nastrój. To jakby zanurzać się w pewnego rodzaju śnie na jawie. Nic nie może wtedy rozpraszać, aby urok nie prysł niczym mydlana bańka.

Audiobook w biegu i bez rytuałów?

To stwierdzenie jest deprecjonowaniem ich, ale w pewnym stopniu jest prawdziwe. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie i moje zwyczaje. Jak już wspomniałam, nie ma zbyt wiele tzw. wolnego czasu. Wieczorami już najczęściej nie chce mi się sięgać po książkę, bo jestem po prostu zmęczona. Jednak w ciągu dnia, wykonując czynności nie wymagające „używania szarych komórek”, włączam sobie audiobooki i odsłuchuję je ze słuchawkami na uszach. Sprzątam, gotuję, idę do sklepu i słucham…

Na początku trudno mi było się skupić. Głos w słuchawkach wydawał się jakiś taki obcy, a dykcja lektora nie zawsze pasowała mi. Jednak szybko przyzwyczaiłam się i… przepadłam. Pochłaniam teraz książki w zawrotnym (w porównaniu do moich możliwości czytelniczych) tempie, dodając do biblioteki kolejne tytuły.

Czy warto czytać?

I w jakiej formie? Książki czy audiobooki do odsłuchiwania? To pytanie tylko pozornie może wydawać się niedorzeczne. Mam mnóstwo znajomych, którzy nie czytają książek w żaden sposób. Jednym wydaje się to nudne, inni nigdy nie próbowali nawet sięgać po książki. Są też tacy, którym czytanie kojarzy się z nudnymi szkolnymi lekturami. No cóż, muszę przyznać, że jeśli chodzi o obowiązkowe czytanie lektur, to raczej nie byłam orłem. Unikałam tego jak ognia skupiając się przeważnie na opracowaniach… Wiem, wstyd. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że z jeżyka polskiego w szkole miałam zawsze bardzo dobre oceny.

Jednak czytanie poszerza nasze horyzonty, jakkolwiek banalnie by to brzmiało. Nie mogąc podróżować dosłownie, podróżujemy czytając. Poznajemy inne kultury, zwyczaje, a także światopoglądy, a to jest ważne, gdyż…

…boimy się tego, czego nie znamy.

A kiedy odczuwamy strach przed nieznanym, to bardzo często stajemy się jego wrogiem. Według badań Biblioteki Narodowej w ubiegłym roku (2022) 34% Polaków przeczytało przynajmniej 1 książkę, a 7% od 7 wzwyż. Czy to dużo, czy mało – nie potrafię rzetelnie tego ocenić. Wydaje mi się jednak, że jest to i tak niewiele.

W swoim domu mam jedno pomieszczenie, które właśnie adaptuję na biblioteczkę. Będą tam już niedługo regały, a w kącie stanie wielki fotel z niewielkim stoliczkiem. Juz nie mogę się doczekać…

Czytaj lub słuchaj, bo naprawdę warto. Książki czy audiobooki – to już ma mniejsze znaczenie.

Podobne wpisy

0 0 głosy
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze